piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 1 

 Nie wiem dlaczego, ale od kiedy mamy z nami nie ma ojciec się strasznie zmienił. Ja rozumiem, że nauka jest bardzo ważna, bo bez niej nie zajdę daleko w życiu. Ale chciałabym mieć trochę luzu, trochę swobody.
Czasami mam tego dość i wybucham złością, tak jak właśnie dzisiaj. 
- Tato, ale Van i Ash idą na tą imprezę ! - krzyknęłam 
- Nie interesują mnie twoje koleżanki, interesujesz mnie ty. Więc idź do swojego pokoju i może poucz się trochę !- powiedział bardzo głośnym tonem i pokazał swoim lekko pomarszczonym palcem na duże, drewniane, kręcone schody, które prowadziły na górę gdzie znajdował się mój pokój. 
- Nie ! - wzięłam swoją granatową bejsbolówkę i wybiegłam z domu, a potem przeszłam przez wielki metalowy płot, który ogradzał cały dom. 
- Raviva !- wybiegł za mną ojciec, lecz ja się nawet nie obróciłam. Biegłam przed siebie cała zapłakana. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, szwędałam się po całym mieście. Myślałam o moich przyjaciółkach, które w tym momencie dobrze się bawią na imprezie. W sumie teraz sama mogłabym tam być, ale szczerze mówiąc już nie mam na to ochoty. Ściemniało się już, a ja nadal byłam na dworze. Dobrze, że przynajmniej było ciepło, bo byłam w krótkich spodenkach. Telefon cały czas mi wibrował, pewnie ojciec chce się dodzwonić, więc nawet już nie sprawdzałam tylko od razu wyłączyłam go. Szłam cały czas przed siebie nie zatrzymując się. Czułam cały czas spojrzenie ludzi na swojej osobie. Denerwowało mnie to, ponieważ nic takiego nie robiłam. Po prostu szłam cała zapłakana przed siebie. Nie chciałam nikogo widzieć, chciałam pobyć teraz sama. Tak strasznie brakuje mi mamy. Po jej śmierci wszytko się zmieniło. Chciałabym, aby nadal tu była, ale jest to niemożliwe. Zastanawiam się czasami, dlaczego akurat mnie to spotkało. Przecież byłam dobrym dzieckiem. Nigdy tego nie zrozumiem. Spojrzałam na zegarek, który miałam na prawej ręce. Dochodziła właśnie 23:00. Nie było już nikogo na ulicach, ani jednej żywej duszy , oprócz mnie oczywiście. Zobaczyłam nagle skatepark do którego kiedyś chodziłam z Van i Ash na podryw. Oczywiście to one flirtowały z nimi, a ja siedziałam z boku, bo gdyby mój ojciec usłyszał, że zamiast się uczyć biegam gdzieś za chłopakami to by mi dał chyba szlaban na rok, a może i nawet na dwa. Pobiegłam tam , ponieważ teraz już chłopcy w naszym wieku rzadziej tam chodzą. Wolą imprezy, alkohol . A z resztą, kto o tej porze by jeździł na desce. Dobiegłam tam i wbiegłam na jedną z ramp, ponieważ kiedy tu z dziewczynami przesiadywałam praktycznie każdą wolną chwilę, znalazłam taką rampę, z której rozciąga się naprawdę piękny widok na miasto. Nie ważne czy jest to dzień czy noc. Usiadłam i oparłam się o barierkę rampy, spojrzałam przed siebie 
i rozkoszowałam się spokojem i pięknym widokiem. Chciałabym, aby ta chwila pozostała na wieki. Moje przemyślenia przerwały mi odgłosy za plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam tam grupkę ludzi. Nie byli to jakoś młodzi ludzie, może tylko dwóch, a reszta o wiele starsza. Najśmieszniejsze było to, że przyszli do skateparku, ale tylko jeden z nich, ten młody miał deskorolkę. Nie wiem jak oni się tu dostali, bo był zamknięty. Ja przeszłam przez płot, ale oni musieli mieć klucze, bo zaraz jeszcze włączyli oświetlenie. Chyba będzie lepiej jak już stąd pójdę. Zeszłam z rampy i szybkim krokiem próbowałam się stamtąd wydostać, lecz poczułam na swoim ręku czyjąś dłoń. Była ogromna i strasznie uciskała mój nadgarstek. 
- Kolejna ?!- krzyknął mężczyzna. Był ciemnej karnacji i trochę bardziej potężny.
- Jezu na serio ? Dajcie chłopakowi spokój. Chociaż na chwilę- odezwał się nagle drugi mężczyzna tym razem jasnej karnacji z siwymi włosami. Z twarzy nie wyglądał na zbyt starego, ale jego włosy mnie trochę przerażały. Nie wiem o co chodziło, chyba o tego chłopaka z deską, który stał z jakimś kumplem za nimi. 
- Przepraszam, nie wiedziałam, że tu ktoś będzie..- zaczęła się tłumaczyć. Przestraszyłam się trochę, zaczęłam żałować, że uciekłam z domu. Mogłam tam zostać by przynajmniej nic się nie stało. A jak teraz zadzwonią po policje, a ona po mojego ojca. Oj to będę miała przerąbane. 
- Nie tłumacz się, bo my i tak wiemy o co chodzi ! Dajcie mu spokój ! Chłopak chce spędzić trochę czasu w spokoju.Wszędzie gdzie idziemy, jesteście wy. Nie odstępujecie go na krok.- zaczął kontynuować siwy.
- Ale ja na prawdę nie wiedziałam, przepraszam ja już pójdę. Nie chciałam przeszkadzać - spojrzałam na niech wycierając łzy które jeszcze mi spływały po dzisiejszej kłótni. Nagle ten chłopak z deską podszedł do nas .
- Ej chłopaki zostawicie ją - powiedział spokojnym głosem po czym mężczyzna puścił mi rękę. 
- Dziękuję i jeszcze raz przepraszam - opuściłam głowę i poszłam przed siebie, lecz chwile potem usłyszałam   jak chłopak mnie woła.
- Poczekaj !- podbiegł do mnie, a ja odwróciłam się twarzą do niego
- Tak ?- spytałam. Nie wiedziałam o co chodzi.
- Jeśli chcesz to zostań - uśmiechnął się tak, że pokazał swoje białe ząbki. Przyjrzałam się mu dokładnie i zastanawiałam się nad tym czy przypadkiem już go gdzieś nie widziałam . Nie mogłam sobie przypomnieć , ale wiem że kojarzę go z kąś .
- Nie będę wam przeszkadzać, a z resztę jest już późno, a mam trochę daleko do domu, więc pójdę już.- odwróciłam się, lecz chłopak złapał mnie za nadgarstek. 
- To tym bardziej, odwiozę cie potem. No nie daj się prosić - spojrzał mi prosto w oczy, a ja nie mogłam się przestać na nie patrzeć. Jego oczy są tak śliczne, widać były że kipiły radością i szczęściem.
- No dobra , niech ci będzie. A mogę wiedzieć jak masz na imię ? - spytałam, ale chłopak zamiast mi odpowiedzieć zaczął się śmiać. Nie zrozumiałam, coś powiedziałam śmiesznego ? Nie wiem .
- To powiesz mi, czy nie ? - spytałam ponownie 
- Na serio nie wiesz ? Jestem Justin Bieber, a ty ? - Boże jak mogłam go nie rozpoznać. Jeju, ale wstyd. Chyba się trochę zaczerwieniłam, ale próbowałam to trochę ukryć, lecz nie udało mi się to.
- Raviva 
- Ładne masz imię. Mogę wiedzieć co tu tak sama robisz w nocy ? Jeździsz na desce ? - wszyscy się już uspokoili i zajęli się własnymi sprawami. Nie zwracali już na nas uwagi.
- Dziękuję. Nie ,nie jeżdżę . Przyszłam tak po prostu się przejść, porozmyślać o czymś.
- A mogę wiedzieć o czym ? 
- Może kiedyś ci powiem, ale teraz nie. - uśmiechnęłam się delikatnie do niego po czym dodałam - A tu przyszedłeś jeździć na deskorolce czy rozmawiać ? - Bieber odwzajemnił uśmiech, wskoczył na sprzęt, który trzymał w ręku i zaczął jeździć po rampach. Usiadłam z boku na ławce, tak aby nikomu nie przeszkadzać. Wiem, że on bardzo dobrze śpiewa, gra na instrumentach, ale nie wiedziałam, że tak dobrze  jeździ na desce. Jak już wcześniej wspomniałam, nie jestem jego wielką fanką, ale niektóre rzeczy o nim wiedziałam. Po około 2 godzinach chłopak skończył i postanowił już wracać, lecz przed tym musiał jeszcze zawieść mnie, a to jest trochę kawałek stąd. Wsiedliśmy do jego czarnego busu, Justin usiadł ze mną z tyły, a prowadzącemu podałam adres mieszkania. Przez chwile rozmawialiśmy o nim, byłam zaskoczona, że spotkałam go. Zaczęliśmy rozmawiać, lecz to nie zbyt długo trwało, bo po chwili usnęłam.Nagle poczułam jak ktoś delikatnie mnie szturcha za ramię, otworzyłam oczy i ukazał im się Justin. Przestraszyłam się na początku i odskoczyłam na bok, lecz po chwili sobie przypomniałam co się wydarzyło.
- Już jesteśmy - powiedział. Otarłam oczy i spojrzałam za okno, a zaraz po tym na chłopka
- Dziękuję za podwiezienie. Cieszę się, że mogłam cię spotkać, ale muszę już iść, pa  - otworzyłam drzwi i pobiegłam do domu. Ojciec będzie na mnie wściekły, dobrze o tym wiem. Po cichu otworzyłam drzwi i małymi, cichymi kroczkami kierowałam się do swojego pokoju. Na szczęście ojciec poszedł spać i się nie obudził, więc był spokój. Lecz to co będzie działo się jutro. Oj wole nawet o tym nie myśleć.

~*~
 Rano zaspana zeszłam na dół napić się zimnej wody. Nagle usłyszałam, jak ktoś mnie woła z jadalni. To był mój ojciec, lecz ja nie miałam zamiaru z nim rozmawiać, lecz nagle podeszła do mnie Helga - nasza gosposia.
- Raviva ojciec cię prosi - spojrzała na mnie po czym wzięła dzbanek lemoniady i poszła wraz ze mną do pomieszczenia obok. 
- Helga możesz wyjść ?- spytał się ojciec, a kobieta nic nie odpowiadając wyszła i zamknęła za sobą drzwi. 
- Dziecko powiedz mi gdzie wczoraj byłaś . - spytał
- Na spacerze - odpowiedziałam siadając obok niego przy stole 
- Na spacerze , w nocy ? - spojrzał na mnie znad gazety, którą jak zwykle czytał z samego rana. 
- Tak, musiałam trochę odetchnąć po wczorajszym.- wzięłam grzankę i posmarowałam ją czekoladą, która pod wpływem ciepła się roztopiła . 
- Córciu przepraszam cię, ale chcę dla ciebie jak najlepiej. Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza. - odłożył  gazetę obok, zdjął okulary i spojrzał na mnie łapiąc przy tym moją prawą dłoń, która właśnie w tym momencie była na stole.
- Wiem tato ,wiem . - nie chciałam już się z nim kłócić. Widziałam, że jest mu przykro za wczorajsze, ale on czasami przesadza. Nie jestem już przecież małym dzieckiem.- Muszę już iść, pa - uśmiechnęłam się delikatnie do niego i wstałam od stołu. Poszłam wyszykować się i chwile potem usłyszałam dzwonek do domu. Zbiegłam na dół i otworzyłam bramę. Z daleka widziałam, ze zbliżają się dziewczyny. Umówiłyśmy się dzisiaj do kawiarni, chciałyśmy spędzić dzień tak ze sobą , pogadać jeszcze o studiach i wgl. Wyszłam z domu i wraz z Ash i Van poszłyśmy się przejść . Poszłyśmy do kawiarni. Nie było dużo ty ludzi, ale kawa była nieziemska, serio. Chyba najlepsza jaką w życiu piłam.
- Jak było wczoraj na imprezie ? - spytałam biorąc łyk kawy
- Było świetnie, a właśnie czemu nie przyszłaś? - powiedziała Vanessa 
- Wiesz mój ojciec - dziewczyny wiedziały o co chodzi . Nie raz już była taka sama sytuacja, tylko że tym razem już nie wytrzymałam tego. Nagle dostałam jakiegoś sms od nieznajomego " Cześć Raviva, mam nadzieję, że mnie jeszcze pamiętasz. Może się dziś spotkamy ? Justin B. ;*."  Nie mogłam uwierzyć, skąd on ma mój numer ? Uśmiechnęłam się sama do siebie i odpisałam mu " Z chęcią ;) " Z rozmyśleń wyrwały mnie dziewczyny, które zaczęły się rzucać na mój telefon. 
- A ty co tam tak się uśmiechasz ? - spytała Ash 
- Aj tam, nic ważnego - uśmiechnęłam się na samą myśl 
- No przyjaciółkom nie chcesz tego powiedzieć ? - zdziwiły się i trochę posmutniały
- Niech wam będzie , tylko nikomu nie mówcie. - opowiedziałam im historie z wczoraj, były zaskoczone tym. Zadawały strasznie dużo pytań, próbowałam nawet zmienić temat, ale on mi na to nie pozwoliły. Po chwili znowu dostałam sms od Justina ;*. " To może wpadnę po ciebie o 19 :00 , pasuje ? " , ale tym razem zaczęłam się zastanawiać czy może nie zrezygnować. Jednak dziewczyny i tak już za mnie podjęły decyzje i opisały mu, że się zgadzam . 

1 komentarz:

  1. jest świetny . ciesze się że w końcu dodałaś rozdział i czekam na kolejny <333333

    OdpowiedzUsuń