sobota, 11 maja 2013

Rozdział 3

 To chyba najszczęśliwsze dni w moim życiu. Nigdy jeszcze nie spotkałam kogoś tak uroczego jak on. Dzięki niemu cały czas się uśmiechałam. Cały mój świat zaczął nabierać jakiś kolorów. Ojciec nawet przestał się mnie czepiać o byle co.  Wszystko tak jakby zaczęło wracać, ta radość w domu. Tylko jest jeden mały problem, a mianowicie to, że okłamuję własnego tatę. Wiem, że nie powinnam, ale muszę. Gdyby nie to, nigdy by mnie nie puścił na spotkanie z Justinem.  Na pewno mu powiem o tym, ale może trochę później.
 Leżałam sobie na łóżku w moim pokoju w białej miękkiej pościeli, słońce zaglądało przez żaluzje, które okrywały okna balkonowe. Zapowiada się ładny dzień. Usłyszałam nagle jakieś głos, które zbliżały się w moją stronę, nie chciałam jeszcze wstawać, więc udałam, że jeszcze śpię. Po głosie rozpoznałam, że do mojego pokoju weszły Ash i Van. Rzuciły się na mnie i zaczęły się drzeć.
- Rav,wstawaj ! Słyszysz ! - zaczęły skakać po łóżku. Otworzyłam oczy i spojrzałam na nie. 
- No na reszcie się nasza księżniczka obudziła. - powiedziała Ash i opadał równocześnie z Van na łóżko.
- Wstawaj, ubieraj się idziemy na plaże ! Wakacje się pomału zaczynają, więc nie warto tracić czasu .
- A czym wy chcecie tam pojechać ? - spytałam. Żadna z nas nie miała auta, ale Ashley ma za to prawo jazdy.  Nagle z Vanessa pokazała mi kluczyki. 
- Skąd go macie ? 
- Mark( kolega z klasy, który cały czas robi jakieś imprezy) był tak wczoraj upity, że nawet nie zauważył jak wzięłyśmy od niego auto. Z resztą dziś ma pewnie wielkiego kaca i nawet się nie skapnie, że samochodu nie ma . - powiedziała Van
- No więc idź się przebrać i jedziemy 
- To wy byłyście wczoraj na jakieś imprezie ? - byłam zdziwiona tym, bo zawsze mi o takich sprawach mówią.
- Nie poszłyśmy na chwile tylko, bo Mark cały czas wydzwaniał. Oj idź się już ubierać , a nie tu gadasz -chwile potem już byłam ubrana . Zeszłam tylko na dół, powiedziałam tacie, że wychodzę i nie będzie mnie prawdopodobnie cały dzień. Nie był chyba tym zachwycony, bo miał minę jakby chciał w tym momencie rzucać wszytko co się da. Nie przepadał za moimi przyjaciółkami, ale mnie to mało obchodziło akurat. 
Pojechałyśmy na plaże do rodzinnego miasta Vanessy, do Californi. Zaparkowałyśmy  na parkingu i poszłyśmy prosto na plażę. Było strasznie dużo ludzi, nawet się tego nie spodziewałam. Rozłożyłyśmy się niedaleko wody. Chwile leżałyśmy i się opalałyśmy gdy podeszła do nas różowo-włosa dziewczyna i się spytała, czy może  do nas dołączyć. Zgodziłyśmy się, wyglądała na fajną. Była w naszym wieku i też miała na imię Ashley. Bawiłyśmy się świetnie. Wróciłyśmy dość późno, była około 1:00 rano. Dziewczyny dziś spały u mnie, więc jak weszłyśmy tylko do mojego pokoju rzuciłyśmy się na łóżko. Leżałyśmy na łóżku i wspominałyśmy dzisiejszy, znaczy już wczorajszy dzień. Usłyszałam pikanie mojego telefonu. Od samego rana nawet na niego nie spojrzałam, więc mogło być trochę wiadomości. Zobaczyłam, że były 3 nieodebrane połączenia i 1 nieodebrana wiadomość od Justina. Trochę zrobiło mi się głupio, bo co on teraz sobie pomyśli, że go po prostu olałam. Było już za późno żeby zadzwonić do niego, ale odczytałam sms : Czy mam jutro czas ? . Zaczęły się wakacje, właśnie wczoraj z dziewczynami oficjalnie rozpoczęłyśmy sezon 2013. Zgodziłam się na spotkanie, nie chciałam tracić ani jednej minuty na siedzeniu w domu przed telewizorem. Powiedziałam dziewczynom o tym, a one zaczęły swoje.
- Czuje, że miłość się kroi, a ty Van , co o tym myślisz ? - spojrzała na nią Ash i uderzyła mnie delikatnie łokciem.
- Przestańcie ! - uderzyłam je poduszką . Chwile potem już usnęłyśmy.

~*~ Oczami Ojca Ravivy ~*~
 Wstałem dość późno, była około 12:00. Zajrzałem do pokoju córki i zobaczyłem, że śpi, ale nie sama, ze swoimi koleżaneczkami. Ciekawy jestem co one wczoraj robiły, że jeszcze śpią. Zszedłem na dół, zaparzyłem sobie kawę i wyszedłem po świeżą prasę, którą każdego dnia rozrzuca chłopiec. Wziąłem gazetę i wróciłem do domu. Usiadłem w salonie, gdzie oglądałem również telewizje. Nagle z czytania porannej gazety i słuchania co się dzieje na świecie wyrwał mnie dźwięk dzwonka. Wyszedłem i zobaczyłem młodego chłopaka.
- Słucham w czym mogę pomóc? - spytałem
- Dzień dobry, byłem umówiony z Ravivą - uśmiechnął się
- Myhym.. Wiesz może wejdź - wpuściłem chłopaka do domu. - Poczekaj w salonie, zaraz po nią pójdę. - trochę mnie to zaskoczyło. Jestem ciekaw jak Raviva się z tego wytłumaczy. Doszedłem na miejsce, otworzyłem drzwi. Dziewczynki już nie spały,  rozmawiały.
- Raviva masz gościa - powiedziałem

~*~ Oczami Ravivy ~*~
 Byłam ciekawa kto to może być. Spojrzałam na dziewczyny, pomyślałam, że to Mark.
- Nie, to na pewno nie on - powiedziała Van . Tak jak byłam w piżamie, tak zeszłam na dół gdzie czekał na mnie nieznajomy gość. Schodziłam po zaokrąglonych schodach po czym zajrzał za rogu. Siedział ktoś tam podeszła bliżej i ujrzałam Justina.
- Cześć - powiedział chłopak i się do mnie promiennie uśmiechnął
- Hej, co ty tu robisz ? - spytałam. Byłam zaskoczona.
- No jak to co jest 13:00. Byliśmy umówieni. - spojrzał na mnie
- A no tak, przepraszam cię, ale jestem dziś trochę zakręcona.
- To może przełożymy to ? - spytał
- Nieee...! Poczekaj chwile zaraz wrócę. - uśmiechnęłam się. Po czym pobiegłam w stronę pokoju. Nagle Bieber dodał - Fajna piżama - zaśmiał się delikatnie. Właśnie w tedy zorientowałam się, że stałam przed nim w samych majtkach i trochę przydużej koszulce. Zaczerwieniłam się i jeszcze szybciej pobiegłam do swojej sypialni gdzie były dziewczyny. Zamknęłam szybko drzwi i oparłam się o nie.
- Dziewczyny..
- Co się stało ?!
- Justin tu jest
- Jak to ?
- No wczoraj sie z nim umówiłam na dziś. Przepraszam was - zaczęłam wyrzucać ubrania z szafy w celu poszukiwania odpowiedniego stroju. Ubrałam się zrobiłam delikatny makijaż, w tym czasie Van i Ash też się ubrały i razem zeszłyśmy na dół. Przedstawiłam dziewczynom Justina i razem we czwórkę wyszliście.
- Może was gdzieś podwieźć ? - spytał chłopak
- Nie wiesz, nie będziemy przeszkadzać, a z resztą musimy gdzieś jeszcze iść - zerkła na Van Ash
- Tak właśnie ..  - dodała Ash
- No jak chcecie - Jus otworzył mi drzwi od auta, po czym wsiadłam. Spojrzała jeszcze na dziewczyny, które wysłały mi całusa i coś sobie szepczą. Po chwil do samochodu również wszedł Justin.
- To gdzie jedziemy ?
- Niespodzianka
- Znowu ? - zaśmiałam się delikatnie
- Chciałbym ci coś pokazać - ruszyliśmy. Podczas jazdy opowiadaliśmy sobie śmieszne kawały, albo historie. Chłopak również wspomniał o wczorajszym nagraniu. Powiedział, że gdy nagrywał jedną piosenkę myślał o mnie i właśnie po tym chciał mi coś pokazać. Dojechaliśmy do centrum i tam zaparkował auto. Złapał mnie za rękę, trochę mnie tym zaskoczył. Przeszliśmy kawałek drogi, weszliśmy do jakieś ciemnej przecznicy, gdzie nikogo oprócz nas nie było. Wyciągnął z kieszeni klucze i otworzył drzwi. Weszliśmy, kazał mi odwiesić torbę, a sam odłożył moją kurtkę, którą trzymał podczas drogi tu. Weszliśmy najpierw do sali, w której było wielkie akwarium z różnymi rybami. Podeszłam bliżej i przeglądałam się im.
- I znowu mnie zaskoczyłeś. Skąd znasz to miejsce ? Mieszkam tu wiele lat i jeszcze ani razu tu nie byłam, ani nawet o tym miejscu nie słyszałam.
- Przychodzę tu czasami, nie ma tu nikogo oprócz jednego starszego pana, który tu przychodzi karmić te ryby.- uśmiechnął się - Wiesz, ale to nie jest jeszcze koniec - złapał mnie ponownie za rękę i prowadził mnie. Co jakiś czas spoglądał na mnie i się promiennie uśmiechał oraz przypierał mnie do ściany. Nagle w brzuchu poczułam delikatne łaskotanie. Czy ja się przypadkiem zakochałam ? Nie to chyba nie możliwe, za szybko.
Minął przecież dopiero niecały tydzień. A może powinnam zacząć wierzyć w miłość od pierwszego wejrzenia ? Nie wiem, na prawdę nie wiem. Jedno jest pewne, przy nim czuje się bardzo szczęśliwa i taka bezpieczna. Wiem, że nic mi nie grozi, nic mi się nie stanie. Weszliśmy po dużych schodach, a potem jeszcze schodziliśmy. Wszędzie na ścianach były jakiś hieroglify. Po pewnym czasie doszliśmy do pustej sali. Nic tam nie było. Cisza i spokój.
- Szczerze nie dziwie ci się czemu tu przychodzisz . Jest tu fantastycznie. Tyle tu ciekawych rzeczy, o których nawet nie wiedziałam - rozglądałam się naokoło sali.
- Zatańczysz ?- niespodziewanie Justin złapał mnie za rękę.
- Ale przecież nie ma żadnej muzyki - Bieber wyciągnął z kieszeni słuchawki. Jedną mi podał, a drugą wsadził sobie do ucha. Zrobiłam to samo co on. Nie musiałam długo czekać, a w moim uchu rozbrzmiała  wolna piosenka.
- A teraz zatańczysz ? - zaśmiałam się i położyłam jedną rękę na jego ramieniu, a on na moim biodrze. Kołysaliśmy się do rytmu piosenki przez chwilę, ale nagle melodia się zmieniła i Justin zaczął tańczyć trochę szybciej. Śmiałam się w niebo głosy. Tańczyliśmy i trochę się przy tym wygłupialiśmy.Lecz chwile potem złapał mnie znów za rękę i pociągnął w stronę naszych rzeczy. Zabrał je i pobiegliśmy znów tylko że tym razem w przeciwną stronę. Wyszliśmy przez jakiś drzwi, które prowadziły prosto do plaży. Chodziliśmy, trzymając się za rękę i robiąc sobie przy tym zdjęcia aparatem, a potem komórką. Spojrzałam się na ekran komórki chłopaka, zobaczyłam nasze wspólne zdjęcie na tapecie, więc ja też tak zrobiłam i ustawiłam to samo zdjęcie. Justin złapał mnie w pasie i przycisnął mnie do siebie, gdy nagle fotoreporterzy zaczęli robić nam zdjęcia. Na dziś chyba ich było już za dużo, więc uciekliśmy do auta. Szybko ruszyliśmy i wróciliśmy do mnie do domu. Była dopiero 17:00, więc zaprosiłam go do domu, aby coś zjeść. Mojego ojca nie było, byłam ciekawa gdzie jest, ale nie przejmowałam się tym, wiedziałam, że na pewno wróci. Byliśmy głodni, ale w lodówce nie było nic specjalnego, więc ugotowaliśmy makaron z jajkiem. Kiedy weszliśmy do kuchni była czyściutka, ale podczas kiedy jedliśmy posiłek wyglądała jakby wyszły z niej małe dzieci. Wszędzie były jajka i makaron. Musieliśmy to posprzątać, ponieważ Helgi nie było już. Jutro się może trochę zdziwić, jeśli zobaczy jakąś skorupkę. Gdy kuchnia już błyszczała zaprosiłam go do swojego pokoju.
- Ładnie tu masz - rozejrzał się po pokoju, podszedł do balkonowych drzwi i otworzył . Wyszedł na taras i oglądał widoki. - A jakie widoki na miasto .
- Tak, jeśli chodzi o ulubione miejsce w domu to oprócz kuchni i jadalni, w której lubię się najeść jest właśnie to miejsce. Nocą pięknie jest oświetlone nasze miasto i czasem sobie tu wychodzę, pomyśleć, powspominać - zapatrzyłam się w widok. Zorientowałam się, że nie ma, był z powrotem w pokoju, oglądał zdjęcia, które leżały na komodzie.
- Strasznie jesteś podobna do swojej mamy - uśmiechnął się i spojrzał na mnie. Stanęłam obok niego.
- Wiem..- Justin'owi zadzwonił telefon. Rozmawiał z kimś przez jakiś czas, a ja się tylko mu tylko przyglądałam.
- Raviva, muszę już iść - zbiegliśmy po schodach i odprowadziłam go do bramy.
- Bardzo ci dziękuję za dziś - uśmiechnęłam się delikatnie
- Zadzwonię do ciebie niedługo - pocałował mnie w policzek, przytulił i pojechał. Oglądałam jak swoim białym Porsze odjeżdża . Wtem ujrzałam mojego ojca, który właśnie wchodził przez bramę na teren naszego mieszkania. Minę miał straszną.
- Raviva, co to był za chłopak ?! -spytał
- Przyjaciel
- Przyjaciel ?! Te pożegnanie nie wyglądało jak pożegnanie się przyjaciół. Dziecko ty się zajmij nauką, a nie chłopakami. Masz dopiero 18 lat, ty się ucz.
- Ale tato, jestem już pełno letnia. Ty nawet nie pozwalasz mi zdać na prawo jazdy i muszę się tłuc po jakiś autobusach.
- Tyle jest niebezpieczeństw teraz na świecie, ale chyba już na ten temat rozmawialiśmy. - spojrzał na mnie spod brwi. - A z resztą nie dyskutuj, lepiej idź się poucz,  albo poszukaj sobie jakiś studiów. - podał mi reklamówki z zakupami i poszłam je rozłożyć w lodówce. Resztę dnia przesiedziałam na rozmawianiu z dziewczynami przez skype i oglądaniu zdjęć na moim telefonie. Bo aparat był Justina i zabrał go ze sobą, ale ja mam jeszcze kilka na telefonie. Oglądając je od razu poprawił mi się humor. Cieszyłam się, że poznałam go.

* Dodatek : Never Let You Go