środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział 2

 Wróciłam już do domu, bo musiałam się wyszykować. Nie wiedziałam w co mam się ubrać, ani co ma się wydarzyć. Pogoda o tej godzinie jest trochę niższa niż popołudniu, ale i tak jest ciepło. Dochodziła już 19:00, więc zeszłam na dół. Lecz była jedna przeszkoda tego wypadu, mój tata. 
- Gdzie idziesz ? - spytał ciekawy 
- Wychodzę coś zjeść - uśmiechnęłam się 
- Sama ? 
- Tak sama - musiałam go okłamać, bo inaczej chyba by mnie nie wypuścił z domu.
- No dobrze to idź-  wzięłam torebkę i wyszłam z mieszkania. Czekałam tam chwilę, dopóki nie przyjechało srebne auto, które wyglądało jak lustro. Nagle z auta wysiadł Justin i podszedł do mnie.
- Hej - uśmiechnął się promiennie 
- Cześć - odwzajemniłam uśmiech. Jezu czemu on jest taki przystojny, mogłabym patrzyć się na niego normalnie dniami i nocami, tak bez przerwy. 
- Ładnie wyglądasz - powiedział po czym otworzył mi drzwi od samochodu.
- Oj nie przesadzaj, jestem normalnie ubrana, ale dzięki - wsiadłam, a chłopak zamknął za mną drzwi po czym obszedł auto i usiadł na siedzenie kierowcy.
- To gdzie jedziemy ? - spytałam
- Myślę, że może najpierw coś zjemy co ty na to ?
- Okey- uśmiechnęłam się , a on z piskiem opon ruszył. Pojechaliśmy do maka, nie wiem czy to uznać za jakąś randkę czy co, ale podobało mi się.  Poszliśmy zamówić jedzenie, po czym usiedliśmy do stolika gdzieś w tyle, ponieważ chłopak nie chciał robić zamieszania wokół siebie. Siedzieliśmy zajadając się jedzeniem oraz rozmawialiśmy poznając przy tym coraz bardziej siebie. Zawsze byłam ciekawa jak to jest być tak sławnym jak on, mieć tyle fanów i tak się dla nich poświęcać. To jest na prawdę niesamowite, że tak młody chłopak uszczęśliwia na świecie wiele osób. Chciałam jeszcze posłuchać o jego przygodach, o jego życiu, lecz on wolał wysłuchać mnie. Jak to wszystko jest u mnie. Spytał się mnie o wczoraj, dlaczego siedziałam sama wczoraj o tak późnej porze w skateparku. Nie jestem taka, że wszystkim mówię co się dzieje w moim domu, ale on był wyjątkiem. Gdy spoglądałam na niego, wiedziałam że mogę mu zaufać, zwierzyć się. Więc opowiedziałam mu o śmierci mojej matki, jak o niej mówię robi mi się zawsze smutno, chciałabym aby była tu ze mną. Justin gdy zobaczył moją smutną minę od razu mnie przytulił i zaczął pocieszać. Będą w jego objęciach zaciągnęłam się w zapach jego perfum, które były cudowne. Poczułam się w tedy taka bezpieczna i spokojna. Ale chwile potem się ocknęłam z transu i odsunęłam się od niego. Dokończyłam swoją opowieść o moim życiu, o ojcu, który strasznie się zmienił i postanowiliśmy się już zbierać. Wsiedliśmy z powrotem do auta i pojechaliśmy dalej. Myślałam, że odwiezie mnie już do domu, ale się myliłam, pojechaliśmy do kina. Trochę byłam tym zaskoczona, bo myślałam że nie chce się tak pokazywać publicznie. Podszedł do kasy , a ja stałam o oglądałam się na ludzi którzy co chwile na mnie zerkali, ale czemu się tu dziwić, jestem tu w końcu z Justin'em Bieber'em. Nagle podszedł do mnie wziął mnie pod ramie i poszliśmy do sali kinowej. Gdy tam weszłam nikogo nie było, sala była pusta. Stał tylko tam pojemnik do popcornu i nachos'ów oraz picie.
- Chyba nie będzie ciekawy ten film, skoro nikogo tu nie ma- spojrzałam na chłopaka, a on się zaśmiał
- Niee..ten film to podobno najlepsza komedia jaka kiedykolwiek była w kinach- powiedział
- To czemu nikogo tu nie ma ? - spytałam, było to dla mnie trochę dziwne
- Bo zarezerwowałem całą sale dla nas - uśmiechnął się, po czym podszedł do stoiska z jedzeniem i wziął dużą miskę popcornu oraz talerzyk nachos'ów. Nie chciałam zbyt obarczać chłopaka, więc wzięłam od niego talerzyk nachos'ów i picie , a on wziął mnie za rękę i poszedł do góry, prawie na ostatni rząd. Usiedliśmy pośrodku po czym rozłożyliśmy jedzenie.
- Serio zarezerwowałeś cała sale ? - spojrzałam na niego
- A widzisz tu kogoś jeszcze oprócz nas ?- rozłożył ręce. Nie odezwałam się tylko pocałowałam go w policzek .
- Dziękuję, ale wiesz że nie musiałeś
- Ale chciałem. - film się zaczął, a ja śmiałam się w niebo głosy. Rzeczywiście była to chyba najlepsza komedia jaką kiedykolwiek oglądałam. Po dwóch godzinach film się skończył i Bieber odwiózł mnie do domu. Staną przed bramą autem.
- Dziękuję ci bardzo, było super- uśmiechnęłam się do niego promiennie.
- To ja ci dziękuję, że się zgodziłaś spędzić ze mną dzień - spojrzał na mnie. Patrzyliśmy w swoje oczy , ale nagle się trochę skrępowałam i opuściłam głowę w dół.
- To ja już pójdę, jeszcze raz dziękuję - pocałowałam go na pożegnanie w policzek i wysiadałam z samochodu. Weszłam przez bramę do mojego domu.
- Jestem ! - krzyknęłam
- Okey, a mogę wiedzieć kim jest ten chłopak, który cię podwiózł ? - nagle ojciec wyszedł za rogu i powędrował do kuchni jedząc przy tym czerwone jak krew jabłko.
- A kolega podwiózł mnie - uśmiechnęłam się i poszłam za ojcem. Usiadałam przy wysepce kuchennej, patrząc jak tata wyjmuje z szafki kubek.
- Zrobić ci ciepłe kakao ? - spytał. Zawszę gdy byłam mała na wieczór piłam ciepłe kakao i przez co się trochę przyzwyczaiłam, mój tata z resztą też.
- Myhym - przytaknęłam. Wyjął dwa duże kubki i garnuszek do mleka. Zrobił gorące kakao, które uwielbiałam. Tylko mój tata robi je tak dobre, gdziekolwiek gdy piłam było o wiele gorsze, bo zawsze albo za słodkie, albo za dużo mleka, a mój tata robi je w sam raz.  Po ciepłej cieczy poszłam się położyć, aby jutro na zakończenie roku szkolnego nie pójść z worami pod oczami.

~*~

 Obudziłam się około 8 rano. Rozciągnęłam się i spojrzałam na czarną sukienkę, która wisiała przygotowana na drzwiach do mojej szafy. Wstałam, poszłam pod prysznic i ubrałam się. Włosy spięłam w koka i zeszłam na dół gdzie czekały na mnie już dziewczyny. Wyglądały ślicznie. Tydzień temu był też bal, ale nas nie było. Wszyscy podobno się dobrze bawili, ale po co iść i się nudzić. Wolałyśmy spędzić czas razem w trójkę. Więc nie widzieli jeszcze nas w nowych sukienkach. Wsiadłyśmy w auto i pojechałyśmy pod szkołę. Cała szkoła zbierała się, było strasznie dużo ludzi. Siedzieliśmy już na boisku szkolnym na dworze i słuchaliśmy dyrektora i nauczycieli, którzy ogłosili zakończenie roku szkolnego oraz rozdali nam dyplomy ukończenia ich.
Strasznie się cieszyłam, że to już koniec roku szkolnego, że są już wakacje. Teraz będziemy szaleć. Po uroczystości postanowiłyśmy to uczcić i pojechałyśmy do domu dziewczyn po stroje kąpielowe, po czym wróciłyśmy do mnie. Przebrałyśmy się w nie i leżałyśmy na leżakach przy basenie.
- No to opowiadaj jak wczoraj było ? - spytała Ash
- Dobrze - uśmiechnęłam się promiennie
- Dobrze ? A nie świetnie ? - szturchnęła mnie łokciem Van
- Oj było fajnie - zaśmiałam się
- A co robiliście ? - opowiedziałam dziewczynom wczorajszy wypad z Justinem, który był bardzo udany. Mam nadzieję, że to nie był pierwszy i ostatni raz, bo naprawdę polubiłam tego chłopka. Leżałyśmy tak dopóki słońce nie zaszło. Postanowiłyśmy, aby dziewczyny dziś zostały u mnie na noc. Zrobiłyśmy sobie taki babski wieczór. Oglądałyśmy filmy, czytałyśmy nowe wieści o gwiazdach, piłyśmy wino, mimo że nie powinnyśmy, ale ojciec i tak o tym wiedział. Cieszył się, że przynajmniej jesteśmy w domu, a nie gdzieś się szlajamy. Leżałyśmy już w moim łóżku. Cały czas się śmiałyśmy, chyba trochę zaczął działać alkohol. Opowiadałyśmy sobie różne głupie historie, śpiewałyśmy aż w końcu usnęłyśmy. I tak miną nasz pierwszy dzień wolności. Rano rozstałam się z dziewczynami, ponieważ Vanessa jest umówiona z swoim chłopakiem, a Ashley jedzie do chorej babci, więc zostałam sama . Posprzątałam pokój i trochę na ogrodzie. Dałam odpocząć trochę Heldze, która ciągle harowała. Słuchałam sobie muzyki w słuchawkach, gdy nagle zadzwonił mi telefon i z spokojnego dźwięku, stał się bardzo głośny dzwonek. Przestraszyłam się.Spojrzałam na wyświetlacz był to Justin. Strasznie się ucieszyłam, że dzwoni.
- Halo - powiedziałam
- Cześć Raviva , co robisz ? - spytał
- Właściwie to nic, a co ?
- Chce ci coś pokazać. Czekaj na mnie przy wejściu do Parku Centralnego o godzinie 13: 30 .
- Okey
- Do zobaczenia. pa - rozłączył się. Jestem ciekawa co takiego chce mi pokazać, nie mogę się doczekać. Spojrzałam na zegarek była 12;50. Zerwałam się szybko i przebrałam się w to. I pobiegłam szybko na autobus, po drodze informując ojca, że wychodzę i nie wiem o której będę. Dojechałam na miejsce w jakieś  20 minut, stałam w wyznaczonym przez niego miejscu. Było już po 13:30, więc trochę się spóźniał. Nagle poczułam jak toś przytula mnie od tyłu. Odwróciłam się i zobaczyłam jego twarz, promieniał na niej uśmiech.
- Cześć, długo czekałaś ? - spytał po czym mnie puścił
- Nie, niedawno przyjechałam - uśmiechnęłam się delikatnie
- To idziemy - złapał mnie za rękę i poprowadził przed jakąś bramę. Podniósł ją,  weszliśmy do pomieszczenia i zamknął aby nikt nie wszedł. Cały czas trzymając mnie za dłoń prowadził mnie gdzieś. Wchodziliśmy po schodach, które były strasznie śliskie, więc abym się nie przewróciła  złapał mnie mocniej. Doszliśmy przed duże, mosiężne drzwi. Otworzył je, a moim oczom ukazała się ogromna sala, w której ludzie oglądali spektakle lub koncerty. Teraz ich nie było, była pusta.  Zrobiłam parę kroków do przodu i rozejrzałam się po pomieszczeniu.
- Skąd znasz to miejsce ? - ciekawa
- Czasem ćwiczę tu przed występami - uśmiechnął się. Bieber ponownie złapał mnie za rękę i poprowadził na scenę gdzie stał czarny, błyszczący fortepian. Usiadł i kazał mi usiąść zaraz obok. Justin zaczął grać mi swoje utwory. Byłam zachwycona, wsłuchiwałam się w każde jego słowo, w każdy dźwięk . Nie słyszałam nigdy na żywo jak śpiewa, wiele ludzi mówiło mi, że ma niesamowity głos i właśnie się o tym przekonałam. Chwile potem zeszliśmy ze sceny i usiedliśmy na fotele. Justin zaczął skakać po krzesłach, a ja się zaczęłam śmiać.
- Uważaj, bo jak spadniesz to nie będę cię reanimować - zaśmiałam się delikatnie, chłopak nie zwracając na moje zdanie, dalej to to robił. - Justin uważaj - powiedziałam już bardziej poważna, a on tylko podszedł do mnie i wyciągnął w moim kierunku swoją dłoń.
- Nie - pokiwałam głową i zaśmiałam się
- No chodź, zobaczysz jak fajnie - dalej trzymał tą rękę
- Justin, a jeśli upadnę ?
- Ufasz mi ? - spytał, nie odpowiedziałam tylko złapałam go za rękę i wstałam. Chodziliśmy tak po nich, uciekaliśmy przed sobą, pomagał mi trochę w tym,  po chwili usiedliśmy już na nich i zaczęliśmy rozmawiać.
 Zleciało pół dnia na tym. Ale wcale nie żałuję, było fantastycznie, jeden z najlepszych dni jakich jak na razie przeżyłam. Postanowiliśmy już wracać, zeszliśmy ze schodów i nagle Justin przyparł mnie do ściany, ale nie wiedziałam, że w ręku ma wąż strażacki i zaczął oblewać mnie wodą. Wyrwałam mu wąż i zaczęłam go oblewać, chłopak zbliżył się i chciał mi go wyrwać, lecz ja nie ustąpiłam i nadal go oblewałam wodą.  Gdy byliśmy już cali mokrzy poszliśmy do jego auta. Dochodziła właśnie 18 :00.
- Justin - spojrzałam na niego
- Tak ?
- Dziękuję ci za wszystko, te dni które spędzam z tobą są niesamowite. Przy tobie mogę być sobą, nie muszę udawać kogoś innego .
- Nie ma za co, cała przyjemność po mojej stronie. - jechaliśmy w kierunku mojego domu,
- Chciałam ci jeszcze powiedzieć, że masz niesamowity głos - wyszczerzyłam swoje białe ząbki
- Dziękuję, a ty jesteś bardzo miłą dziewczyną - po usłyszeniu tego zarumieniłam się, nie chciałam aby to zobaczył więc spojrzałam się przez okno. Słońce właśnie zachodziło, a niebo zmieniło barwę z niebieskiego na różowy. Ładny widok, naprawdę ładny. Dojechaliśmy pod mój dom, zaczęłam nagle się śmiać
- Z czego tak rechoczesz ? - spytał uśmiechnięty
- Bo jestem cała mokra, a to oznacza, że masz trochę mokry fotel
- Ja też jestem mokry - zrobił nagle dziwną minę i też zaczął się śmiać
- Pójdę już - przytuliłam go
- Do zobaczenia - odwzajemnił uścisk, po czym wyszłam z auta i powędrowałam do domu. Przez resztę  dnia myślałam o nim . Jednak mam czasem to szczęście, spotkałam dzięki niemu wspaniałą osobę jaką jest Justin.

* Dodatek : U Smile 

piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 1 

 Nie wiem dlaczego, ale od kiedy mamy z nami nie ma ojciec się strasznie zmienił. Ja rozumiem, że nauka jest bardzo ważna, bo bez niej nie zajdę daleko w życiu. Ale chciałabym mieć trochę luzu, trochę swobody.
Czasami mam tego dość i wybucham złością, tak jak właśnie dzisiaj. 
- Tato, ale Van i Ash idą na tą imprezę ! - krzyknęłam 
- Nie interesują mnie twoje koleżanki, interesujesz mnie ty. Więc idź do swojego pokoju i może poucz się trochę !- powiedział bardzo głośnym tonem i pokazał swoim lekko pomarszczonym palcem na duże, drewniane, kręcone schody, które prowadziły na górę gdzie znajdował się mój pokój. 
- Nie ! - wzięłam swoją granatową bejsbolówkę i wybiegłam z domu, a potem przeszłam przez wielki metalowy płot, który ogradzał cały dom. 
- Raviva !- wybiegł za mną ojciec, lecz ja się nawet nie obróciłam. Biegłam przed siebie cała zapłakana. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, szwędałam się po całym mieście. Myślałam o moich przyjaciółkach, które w tym momencie dobrze się bawią na imprezie. W sumie teraz sama mogłabym tam być, ale szczerze mówiąc już nie mam na to ochoty. Ściemniało się już, a ja nadal byłam na dworze. Dobrze, że przynajmniej było ciepło, bo byłam w krótkich spodenkach. Telefon cały czas mi wibrował, pewnie ojciec chce się dodzwonić, więc nawet już nie sprawdzałam tylko od razu wyłączyłam go. Szłam cały czas przed siebie nie zatrzymując się. Czułam cały czas spojrzenie ludzi na swojej osobie. Denerwowało mnie to, ponieważ nic takiego nie robiłam. Po prostu szłam cała zapłakana przed siebie. Nie chciałam nikogo widzieć, chciałam pobyć teraz sama. Tak strasznie brakuje mi mamy. Po jej śmierci wszytko się zmieniło. Chciałabym, aby nadal tu była, ale jest to niemożliwe. Zastanawiam się czasami, dlaczego akurat mnie to spotkało. Przecież byłam dobrym dzieckiem. Nigdy tego nie zrozumiem. Spojrzałam na zegarek, który miałam na prawej ręce. Dochodziła właśnie 23:00. Nie było już nikogo na ulicach, ani jednej żywej duszy , oprócz mnie oczywiście. Zobaczyłam nagle skatepark do którego kiedyś chodziłam z Van i Ash na podryw. Oczywiście to one flirtowały z nimi, a ja siedziałam z boku, bo gdyby mój ojciec usłyszał, że zamiast się uczyć biegam gdzieś za chłopakami to by mi dał chyba szlaban na rok, a może i nawet na dwa. Pobiegłam tam , ponieważ teraz już chłopcy w naszym wieku rzadziej tam chodzą. Wolą imprezy, alkohol . A z resztą, kto o tej porze by jeździł na desce. Dobiegłam tam i wbiegłam na jedną z ramp, ponieważ kiedy tu z dziewczynami przesiadywałam praktycznie każdą wolną chwilę, znalazłam taką rampę, z której rozciąga się naprawdę piękny widok na miasto. Nie ważne czy jest to dzień czy noc. Usiadłam i oparłam się o barierkę rampy, spojrzałam przed siebie 
i rozkoszowałam się spokojem i pięknym widokiem. Chciałabym, aby ta chwila pozostała na wieki. Moje przemyślenia przerwały mi odgłosy za plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam tam grupkę ludzi. Nie byli to jakoś młodzi ludzie, może tylko dwóch, a reszta o wiele starsza. Najśmieszniejsze było to, że przyszli do skateparku, ale tylko jeden z nich, ten młody miał deskorolkę. Nie wiem jak oni się tu dostali, bo był zamknięty. Ja przeszłam przez płot, ale oni musieli mieć klucze, bo zaraz jeszcze włączyli oświetlenie. Chyba będzie lepiej jak już stąd pójdę. Zeszłam z rampy i szybkim krokiem próbowałam się stamtąd wydostać, lecz poczułam na swoim ręku czyjąś dłoń. Była ogromna i strasznie uciskała mój nadgarstek. 
- Kolejna ?!- krzyknął mężczyzna. Był ciemnej karnacji i trochę bardziej potężny.
- Jezu na serio ? Dajcie chłopakowi spokój. Chociaż na chwilę- odezwał się nagle drugi mężczyzna tym razem jasnej karnacji z siwymi włosami. Z twarzy nie wyglądał na zbyt starego, ale jego włosy mnie trochę przerażały. Nie wiem o co chodziło, chyba o tego chłopaka z deską, który stał z jakimś kumplem za nimi. 
- Przepraszam, nie wiedziałam, że tu ktoś będzie..- zaczęła się tłumaczyć. Przestraszyłam się trochę, zaczęłam żałować, że uciekłam z domu. Mogłam tam zostać by przynajmniej nic się nie stało. A jak teraz zadzwonią po policje, a ona po mojego ojca. Oj to będę miała przerąbane. 
- Nie tłumacz się, bo my i tak wiemy o co chodzi ! Dajcie mu spokój ! Chłopak chce spędzić trochę czasu w spokoju.Wszędzie gdzie idziemy, jesteście wy. Nie odstępujecie go na krok.- zaczął kontynuować siwy.
- Ale ja na prawdę nie wiedziałam, przepraszam ja już pójdę. Nie chciałam przeszkadzać - spojrzałam na niech wycierając łzy które jeszcze mi spływały po dzisiejszej kłótni. Nagle ten chłopak z deską podszedł do nas .
- Ej chłopaki zostawicie ją - powiedział spokojnym głosem po czym mężczyzna puścił mi rękę. 
- Dziękuję i jeszcze raz przepraszam - opuściłam głowę i poszłam przed siebie, lecz chwile potem usłyszałam   jak chłopak mnie woła.
- Poczekaj !- podbiegł do mnie, a ja odwróciłam się twarzą do niego
- Tak ?- spytałam. Nie wiedziałam o co chodzi.
- Jeśli chcesz to zostań - uśmiechnął się tak, że pokazał swoje białe ząbki. Przyjrzałam się mu dokładnie i zastanawiałam się nad tym czy przypadkiem już go gdzieś nie widziałam . Nie mogłam sobie przypomnieć , ale wiem że kojarzę go z kąś .
- Nie będę wam przeszkadzać, a z resztę jest już późno, a mam trochę daleko do domu, więc pójdę już.- odwróciłam się, lecz chłopak złapał mnie za nadgarstek. 
- To tym bardziej, odwiozę cie potem. No nie daj się prosić - spojrzał mi prosto w oczy, a ja nie mogłam się przestać na nie patrzeć. Jego oczy są tak śliczne, widać były że kipiły radością i szczęściem.
- No dobra , niech ci będzie. A mogę wiedzieć jak masz na imię ? - spytałam, ale chłopak zamiast mi odpowiedzieć zaczął się śmiać. Nie zrozumiałam, coś powiedziałam śmiesznego ? Nie wiem .
- To powiesz mi, czy nie ? - spytałam ponownie 
- Na serio nie wiesz ? Jestem Justin Bieber, a ty ? - Boże jak mogłam go nie rozpoznać. Jeju, ale wstyd. Chyba się trochę zaczerwieniłam, ale próbowałam to trochę ukryć, lecz nie udało mi się to.
- Raviva 
- Ładne masz imię. Mogę wiedzieć co tu tak sama robisz w nocy ? Jeździsz na desce ? - wszyscy się już uspokoili i zajęli się własnymi sprawami. Nie zwracali już na nas uwagi.
- Dziękuję. Nie ,nie jeżdżę . Przyszłam tak po prostu się przejść, porozmyślać o czymś.
- A mogę wiedzieć o czym ? 
- Może kiedyś ci powiem, ale teraz nie. - uśmiechnęłam się delikatnie do niego po czym dodałam - A tu przyszedłeś jeździć na deskorolce czy rozmawiać ? - Bieber odwzajemnił uśmiech, wskoczył na sprzęt, który trzymał w ręku i zaczął jeździć po rampach. Usiadłam z boku na ławce, tak aby nikomu nie przeszkadzać. Wiem, że on bardzo dobrze śpiewa, gra na instrumentach, ale nie wiedziałam, że tak dobrze  jeździ na desce. Jak już wcześniej wspomniałam, nie jestem jego wielką fanką, ale niektóre rzeczy o nim wiedziałam. Po około 2 godzinach chłopak skończył i postanowił już wracać, lecz przed tym musiał jeszcze zawieść mnie, a to jest trochę kawałek stąd. Wsiedliśmy do jego czarnego busu, Justin usiadł ze mną z tyły, a prowadzącemu podałam adres mieszkania. Przez chwile rozmawialiśmy o nim, byłam zaskoczona, że spotkałam go. Zaczęliśmy rozmawiać, lecz to nie zbyt długo trwało, bo po chwili usnęłam.Nagle poczułam jak ktoś delikatnie mnie szturcha za ramię, otworzyłam oczy i ukazał im się Justin. Przestraszyłam się na początku i odskoczyłam na bok, lecz po chwili sobie przypomniałam co się wydarzyło.
- Już jesteśmy - powiedział. Otarłam oczy i spojrzałam za okno, a zaraz po tym na chłopka
- Dziękuję za podwiezienie. Cieszę się, że mogłam cię spotkać, ale muszę już iść, pa  - otworzyłam drzwi i pobiegłam do domu. Ojciec będzie na mnie wściekły, dobrze o tym wiem. Po cichu otworzyłam drzwi i małymi, cichymi kroczkami kierowałam się do swojego pokoju. Na szczęście ojciec poszedł spać i się nie obudził, więc był spokój. Lecz to co będzie działo się jutro. Oj wole nawet o tym nie myśleć.

~*~
 Rano zaspana zeszłam na dół napić się zimnej wody. Nagle usłyszałam, jak ktoś mnie woła z jadalni. To był mój ojciec, lecz ja nie miałam zamiaru z nim rozmawiać, lecz nagle podeszła do mnie Helga - nasza gosposia.
- Raviva ojciec cię prosi - spojrzała na mnie po czym wzięła dzbanek lemoniady i poszła wraz ze mną do pomieszczenia obok. 
- Helga możesz wyjść ?- spytał się ojciec, a kobieta nic nie odpowiadając wyszła i zamknęła za sobą drzwi. 
- Dziecko powiedz mi gdzie wczoraj byłaś . - spytał
- Na spacerze - odpowiedziałam siadając obok niego przy stole 
- Na spacerze , w nocy ? - spojrzał na mnie znad gazety, którą jak zwykle czytał z samego rana. 
- Tak, musiałam trochę odetchnąć po wczorajszym.- wzięłam grzankę i posmarowałam ją czekoladą, która pod wpływem ciepła się roztopiła . 
- Córciu przepraszam cię, ale chcę dla ciebie jak najlepiej. Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza. - odłożył  gazetę obok, zdjął okulary i spojrzał na mnie łapiąc przy tym moją prawą dłoń, która właśnie w tym momencie była na stole.
- Wiem tato ,wiem . - nie chciałam już się z nim kłócić. Widziałam, że jest mu przykro za wczorajsze, ale on czasami przesadza. Nie jestem już przecież małym dzieckiem.- Muszę już iść, pa - uśmiechnęłam się delikatnie do niego i wstałam od stołu. Poszłam wyszykować się i chwile potem usłyszałam dzwonek do domu. Zbiegłam na dół i otworzyłam bramę. Z daleka widziałam, ze zbliżają się dziewczyny. Umówiłyśmy się dzisiaj do kawiarni, chciałyśmy spędzić dzień tak ze sobą , pogadać jeszcze o studiach i wgl. Wyszłam z domu i wraz z Ash i Van poszłyśmy się przejść . Poszłyśmy do kawiarni. Nie było dużo ty ludzi, ale kawa była nieziemska, serio. Chyba najlepsza jaką w życiu piłam.
- Jak było wczoraj na imprezie ? - spytałam biorąc łyk kawy
- Było świetnie, a właśnie czemu nie przyszłaś? - powiedziała Vanessa 
- Wiesz mój ojciec - dziewczyny wiedziały o co chodzi . Nie raz już była taka sama sytuacja, tylko że tym razem już nie wytrzymałam tego. Nagle dostałam jakiegoś sms od nieznajomego " Cześć Raviva, mam nadzieję, że mnie jeszcze pamiętasz. Może się dziś spotkamy ? Justin B. ;*."  Nie mogłam uwierzyć, skąd on ma mój numer ? Uśmiechnęłam się sama do siebie i odpisałam mu " Z chęcią ;) " Z rozmyśleń wyrwały mnie dziewczyny, które zaczęły się rzucać na mój telefon. 
- A ty co tam tak się uśmiechasz ? - spytała Ash 
- Aj tam, nic ważnego - uśmiechnęłam się na samą myśl 
- No przyjaciółkom nie chcesz tego powiedzieć ? - zdziwiły się i trochę posmutniały
- Niech wam będzie , tylko nikomu nie mówcie. - opowiedziałam im historie z wczoraj, były zaskoczone tym. Zadawały strasznie dużo pytań, próbowałam nawet zmienić temat, ale on mi na to nie pozwoliły. Po chwili znowu dostałam sms od Justina ;*. " To może wpadnę po ciebie o 19 :00 , pasuje ? " , ale tym razem zaczęłam się zastanawiać czy może nie zrezygnować. Jednak dziewczyny i tak już za mnie podjęły decyzje i opisały mu, że się zgadzam . 

wtorek, 2 kwietnia 2013

Powitanie !

Cześć :).

Chciałam was zaprosić do czytania opowieści o moim życiu. O moich upadkach, miłości i o przygodzie, której nigdy nie zapomnę. Będę starała się dodawać rozdziały przynajmniej raz w tygodniu, ale jeśli mi się
to nie uda to z góry przepraszam. Mam nadzieję , że spodoba wam się ta historia o moim życiu.
Z poważaniem 
Raviva <3.